Jestem straszna.
Jestem okropna.
Jestem zła.
Jestem leniwa.
Wszystkie te powyższe cechy doskonale określają mój stosunek do lekkich bzdur. Jestem potwornie zła, że zamiast sklejać dla Was nowego posta, wolę oglądać trylion razy te same obrazki na kwejku. Brak weny czy chęci? Zdecydowanie te dwa aspekty sprawiły, że ponownie pożegnała się z Wami na dość długi przedział czasu. Coś strasznego...
W tym jakże nieowocnym czasie przeglądałam internet w poszukiwaniu czegoś ciekawego, co pozwoliłoby mi wypełnić pustą półkę ogromną ilością najróżniejszych próbek lub produktów pełnowartościowych... oczywiście za darmo. Tak, stałam się testerką - moim zdaniem internautką, która aż ponadto wykorzystuje tajniki internetu. Zawsze uważała to za coś strasznie naciąganego! Choć cóż, dalej tak uważam, jednak czy nie warto spróbować? Już czuje te emocje, oczekując na pierwszą paczkę produktów do testowania. Szał ciał, jednak na mojej drodze do testowego sukcesu stanęło parę opcji, czyli rozsyłanie linków, dodawanie znajomych i wypełnianie ankiet. Czemu nie! Zajmuję się tym i w sumie może to jest powód dla którego piszę dla Was. Nie bójcie się, ten post nie jest "sponsorowany" i dużo mu do tego brakuje. Chciałam Was jedynie zachęcić do wzięcia udziału w tym wielkim, szałowym testowaniu. Zachęcić, zaprosić, lecz broń boże przymuszać. Kto wie, może Wam uda się zebrać parę cennych "darmówek". Pewnie domyślacie się jaka ta stronka - słynne TestMeToo!
Szczerze... coś nie jestem do tego przekonana, a może to kwestia czasu? Nie ukrywam, że fajnie byłoby dostać coś fajnego, za co nie ucierpiały moje skromne finanse. W zamian muszę jedynie napisać recenzję tego produktu. Banał!
*Czas na moją reklamę*
Jeśli chciałybyście spróbować, możecie rejestrować pod tym linkiem. Dzięki temu ja wyjdę z najniższego poziomu, a Wy dobrowolnie możecie działać na stronie. Nawet jeśli jesteście nieaktywni - ja zyskam wiele.
Tak, więc czy mogę na Was liczyć?
A jaka jest Wasza opinia na temat takich stron?